sobota, 15 lutego 2014

Rozdział III :

Odłożyłam torbę, którą wcześniej zawiesiłam na swoje ramię wychodząc ze szpitala i zbiegłam na dół.
- Byłam w szpitalu ale wszystko jest dobrze, powiem Ci później. - krzyknęłam do swojej ciotki zbiegając ze schodów i jak oparzona wybiegłam z domu w miejsce gdzie go widziałam. Jednak jego już wtedy tam nie było. Jakby zapadł się pod ziemię. Przeklęłam cicho w myślach i wtedy usłyszałam jak ktoś cicho woła „Caroline”. Zamknęłam na chwilę swoje oczy i nabrałam powietrza do płuc. Obróciłam się na pięcie i wtedy ujrzałam jego między drzewami. Widocznie chciał żebym poszła do lasu. Jakiś głos we mnie mówił mi żebym tam poszła ale drugi żebym wracała do domu. Sama już nie wiedziałam co mam robić jednak zdecydowałam się tam pójść. Wolnym krokiem skierowałam się w stronę chłopaka, a ten stopniowo się oddalał. Serce zaczęło mi walić coraz szybciej. „Jeszcze możesz wrócić, nie rób tego Caroline!”. Głos w mojej głowie chciał żebym zawróciła ale musiałam się dowiedzieć czego on ode mnie chce, za wszelką cenę.
Po chwili znalazłam się na polanie. On już się nie cofał. Stał w jednym miejscu. Wreszcie mogłam z nim porozmawiać. Wreszcie mogłam się wszystkiego dowiedzieć.
- Kim jesteś? Skąd mnie znasz? Czego chcesz ode mnie? - spytałam uważnie obserwując każdy jego ruch. On tylko zaśmiał się na moje pytania i wtedy przeszył mnie wzrokiem. Nie podobał mi się ten chłopak ale odpuścić nie miała zamiaru i cierpliwie czekałam aż w końcu mi odpowie.
- Nazywam się Nathaniel Williams. Z czasem się dowiesz, jak na razie nie mogę Ci tego powiedzieć, słoneczko. Chcę Cię ostrzec i muszę Cię pilnować, więc lepiej bądź grzeczna, bo źle się to dla Ciebie skończy - powiedział z tym swoim uśmieszkiem, a ja wysłuchałam go do końca. Westchnęłam cicho, ponieważ nic się nie dowiedziałam.
- Teraz chodź ze mną. Zabiorę Cię w miejsce gdzie będziesz bezpieczna. - wtedy poczułam jego silną dłoń na moim nadgarstku i chrupnięcie. Syknęłam cicho z bólu, a wtedy rozluźnił trochę uścisk.
Po dłuższej chwili dotarliśmy do sporego domu w głębi lasu, prawie na obrzeżach miasta. Uważnie rozejrzałam się i spojrzałam na chłopaka, który ponownie uśmiechnął się do mnie. Weszliśmy do środka, a wtedy on zabrał ode mnie kurtkę i powiesił na drewnianym wieszaku. Dom wewnątrz wydawał się kilka razy większy nić z zewnątrz. Skierowałam się w stronę salonu i usiadłam na wielkiej kanapie. Czułam się dziwnie. Nie powinnam byłam tu przychodzić ale coś przyciągało mnie do tego chłopaka i to było silniejsze ode mnie.
- Chcesz się czego napić? - spytał nalewając sobie do szklanki bursztynowego napoju, a ja pokiwałam tylko przecząco głowa. Chłopak usiadł na fotelu naprzeciwko mnie. Upił kilka łyków z przeźroczystego naczynia i uśmiechnął się.
- Caroline, nie musisz się mnie bać. Ja nie zrobię Ci krzywdy. - w tej chwili ktoś wszedł do domu. Spojrzałam odruchowo w tamtą stronę i ujrzałam na oko młodszego chłopaka od Nathaniela. Ten zdziwił się na mój widok i wtedy z jego ust usłyszałam imię „Rosalie”.
- Nie braciszku, to nie jest ona. - krzyknął chłopak, który widział minę swojego brata. Nie odrywałam wzroku od chłopaka, który właśnie wszedł. On również cały czas na mnie patrzył, a na jego twarzy gościł przyjazny uśmiech, który odwzajemniła. Wtedy chłopak podszedł do mnie jakbym dała mu znać, że może podejść bliżej. Wziął moją dłoń i delikatnie ją ucałował, a tym samym momencie się zarumieniłam.
- Ojej, jakie to słodkie.. Tak słodkie, że się zaraz porzygam. - znowu usłyszałam głos Nathaniela i tylko wywróciłam oczami. Zdecydowanie bardziej polubiłam jego brata mimo tego, że go nie znałam i nic o nim nie wiedziałam.
- Jestem Tom Williams. - uśmiechnął się, a wtedy uśmiech na mojej twarzy znacznie się poszerzył. Mimo tego nadal czułam się dziwnie. W końcu byłam kimś obcym w ich domu. Czułam się jak intruz. Nie wiedząc czemu do mojej głowy wróciła myśl związana z moim ojcem i matką. Gdyby nie towarzystwo braci pewnie bym się w mgnieniu oka rozpłakała ale próbowałam tego nie robić. Dyskretnie zasłoniłam swoje nadgarstki żeby nie widzieli moich blizn, tych wszystkich złych wspomnień. (…) Gdy robiło się już ciemno Tom odprowadził mnie pod same drzwi do mojego domu. Przynajmniej przez chwilę mogłam z nim spędzić trochę czasu bez Nathaniela. Szczerze mówiąc nie chciałam się z nim jeszcze rozstawać.
- Może wejdziesz do środka? Jeszcze nie jest tak późno. - uśmiechnęłam się niepewnie i weszłam do środka kiedy pokiwał głową na tak. Poszłam na górę do swojego pokoju żeby odłożyć rzeczy, a kiedy się obróciłam jego nie było. Zeszłam na dół i wtedy usłyszałam jego głos.
- Mogłabyś zaprosić mnie do środka? - troszkę się zdziwiłam jego pytaniem ale zaprosiłam go do środka. Usiadłam na swoim dużym łóżku i spojrzałam na niego uśmiechając się.
- Przepraszam Cię za mojego brata. W naszej rodzinie to on jest tym złym bratem i dlatego to ja zawsze muszę przepraszać wszystkich za niego. - powiedział cicho wzdychając, a ja tylko uśmiechnęłam się do niego i położyłam się, ponieważ byłam już trochę zmęczona. - Nic się nie stało. Każdy jaki jestem i nie da się tego zmienić. - chciałam się dowiedzieć jak najwięcej o braciach Williams jeszcze dzisiejszego wieczoru ale moje powieki zamknęły się same z siebie i usnęłam.

W końcu doczekaliście się III rozdziału. Nie wyszło to za dobrze. Przy następnym rozdziale postaram się żeby było ciekawiej. Mam nadzieję, że nie gniewacie się na mnie. :D W takim razie żeby pojawił się IV rozdział po tym wpisem znowu ma się pojawić 15 komentarzy. Miłego czytania oraz miłego wieczoru. ;*